Monika Kwiecień
Co się mówi na pożegnanie? Sporo zależy od okoliczności. Kiedy wiadomo, że to nie jest zwykłe, codzienne pożegnanie, tylko
prawdziwe rozstanie, mówimy sobie to, co najważniejsze.
Wciąż pamiętam, jak mile zaskoczył mnie napis na starym nagrobku, napotkany na przykościelnym cmentarzu w karkonoskim
Miłkowie. Napis ten, po niemiecku zresztą, brzmiał po prostu "Do zobaczenia". Wrył mi się w pamięć, ponieważ było to
najprostsze i najzwięźlejsze wyznanie wiary w zmartwychwstanie, z jakim się zetknęłam. I tak właśnie jest - wszystkim naszym
siostrom i braciom, którzy umarli w Panu, mówimy "Do widzenia", a nie "Żegnaj".
Tę wiarę i nadzieję zawdzięczamy Jemu i Jego obietnicy (por. J 14). Do tej obietnicy nawiązuje także finałowa scena Biblii.
Na ostatniej karcie Pisma Świętego następuje zarazem happy end dramatu z początków stworzenia:
"Duch i oblubienica mówią:
- Przyjdź!
- Tak, przyjdę wkrótce.
- Amen, przyjdź, Panie Jezu!" (Obj 22,17a.20b).
Oto ujęty w telegraficznym skrócie dialog miłości, której Bóg na próżno wypatrywał w Edenie - miłości świadomej i
odwzajemnionej, spragnionej społeczności z drugą Osobą. Miłości, która nie jest nakazem ani religijną powinnością, lecz
spontanicznym wyrazem duchowej bliskości. Tak manifestuje się więź, a nie uwięź.
Scena z finału Księgi Objawienia wyraża wzajemną tęsknotę i zapowiada rychłe spotkanie głęboko sobie oddanych, choć
rozdzielonych jeszcze stron.
Ten obraz i ten dialog nieodparcie kojarzy mi się z jednym z klasycznych motywów kina, a mianowicie z pełnym emocji momentem
rozstania, kiedy to kluczowe słowa padają na ostatku, nieomal w biegu. Pociąg już ruszył, on odjeżdża, ona zostaje na peronie.
Chociaż muszą się rozdzielić, łączy ich tęsknota i nadzieja.
Kto wie, może doznania towarzyszące ostatnim chwilom spędzonym z Jezusem przed Jego odejściem do Ojca tak właśnie odcisnęły
się w matrycy pamięci apostoła Jana?
Od "Na początku" aż po "Amen" Biblia świadczy o Bożym pragnieniu nawiązania więzi z człowiekiem i o dowodach łaski, która to
spotkanie umożliwia. Bóg w swoim niezwykłym zamyśle wybrał człowieka i tchnąwszy weń życie, stworzył go na własne podobieństwo
- aby dać mu się poznać, aby darzyć go swoją bliskością i zawrzeć z nim przymierze. Na wieczność, bo taka jest Boża miara,
symbol Jego pełni.
Ta wieczność jest dostępna dla każdego człowieka już tu i teraz, a urzeczywistnił ją dla nas Jezus Chrystus, Boży Syn.
Życie przynosi zmiany. Zmiana czeka też nasze czasopismo. Dobiegł końca dotychczasowy etap istnienia oraz formuła
"Chrześcijanina". Jako pismo Kościoła Zielonoświątkowego staraliśmy się informować, inspirować i integrować. Mogę się
wypowiadać jedynie we własnym imieniu, powiem więc, że dla mnie był to czas łaski. Czas łaski nie oznacza braku kłopotów i
przeciwności. Oznacza sposobność, aby się uczyć i zmieniać. Jestem za to bardzo wdzięczna. Nowemu zespołowi redakcyjnemu życzę
również nieporównywalnej z niczym radości, jaką daje tworzenie pisma.
U progu dwudziestolecia "Chrześcijanina" jako organu prasowego Kościoła Zielonoświątkowego i osiemdziesiątej rocznicy
naszego czasopisma - oraz w obliczu wszystkich zmian - jedno wszakże pozostaje niezmienne. "Chrześcijanin" wkracza w nowy
rozdział swojego istnienia z tą samą Nadzieją, co zawsze.
Monika Kwiecień