Lęk bezradnych narodów
Kazimierz Sosulski
Trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że po wydarzeniach z 11 września 2001, świat nie jest już taki sam. Bezprecedensowe
użycie samolotów z pasażerami na pokładzie i tysiącami litrów benzyny jako pocisków niosących straszne spustoszenie i śmierć
tysięcy niewinnych ludzi uświadomiło światu, że ideologia popychająca samobójców do takich działań, do realizacji
religijno-politycznych celów ich wychowawców, to właściwie "trzecia wojna światowa", która, jak to stwierdzają znawcy, toczyć
się będzie nie pomiędzy konkretnymi państwami, lecz pomiędzy całą sprzymierzoną ludzkością i kilku tysiącami szaleńców
rozsianymi w sześćdziesięciu krajach. Po trzech miesiącach wielopłaszczyznowej walki ze światowym terroryzmem wyraźnie widać,
jak komplikuje się nasze życie. Bankrutują linie lotnicze, spada produkcja w czołowych państwach świata, rośnie dotkliwie
bezrobocie, załamują się budżety, odwet nakręca spiralę nienawiści, gniewu i strachu.
Każdy może się bać tak prostych czynności, jak np. otwarcie koperty... Ktoś powiedział: "Dramaty zawinione przez człowieka,
takie jak ataki terrorystyczne, odbijają się na zdrowiu dotkliwiej, niż klęski żywiołowe". A to dlatego, że tylko przez krótki
czas organizm ludzki potrafi sobie radzić z odbieranymi przez mózg sygnałami zagrożenia. Gdy to zagrożenie jest ciągłe, wtedy
nasilają się dolegliwości somatyczne, pojawiają problemy natury psychicznej, nęka człowieka zmęczenie, niewydolność oddechowa i
bezsenność. Lekarze alarmują, że atak terrorystyczny na WWC i Pentagon, w połączeniu z ustawicznym lękiem o własne
bezpieczeństwo, powoduje u wielu Amerykanów choroby wrzodowe, nadciśnienie, zaburzenia lękowe i depresję.
Ale najgorsze w tym wszystkim jest uczucie bezradności i to bezradności powszechnej. Bo przecież nie wiadomo skąd nadejdzie
następny atak, kto kogo ugodzi, kto dzisiaj zapłaci swoim życiem w odwecie za odwet. Stąd programy zabezpieczania miast, wody,
powietrza, pożywienia, środków komunikacji, miejsc pracy itd. Ale tak samo zorientowani, poinformowani, przeszkoleni i
wyposażeni są terroryści. W jednym z byłych supermocarstw generałowie nie mogą się doliczyć 86 plecakowych bomb termojądrowych.
Niektórzy spośród tysięcy wysoko wyspecjalizowanych naukowców, niedawno budujący potęgę potężnego państwa, a dziś bezrobotni,
sprzedają swą wiedzę terrorystom (zwanym kiedyś bojownikami o wolność), a ci wykorzystują ją do pracy nad bronią chemiczną,
biologiczną czy nuklearną. Przedtem była to domena państwa, teraz trafia do rąk prywatnych, znajduje się poza wszelką kontrolą.
Jak nad tym wszystkim zapanować? Jaką stworzyć antyterrorystyczną koalicję? Według jakiego klucza?
Coraz częściej się słyszy, że klucz do opanowania światowego terroryzmu leży na Bliskim Wschodzie. Gdy piszę te słowa, mówi
się o zwołaniu w najbliższych dniach szczytu 150 państw muzułmańskich, które mają się wypowiedzieć, jak rozwikłać ten gordyjski
palestyńsko-izraelski węzeł. Dwaj przedstawiciele obydwu będących w konflikcie narodów kilka lat temu otrzymali pokojową
nagrodę Nobla, ale nie powstrzymało to walk, które przerodziły się w regularną wojnę. Czyżby zbliżało się rozwiązanie opisane
przez proroka Ezechiela w rozdziałach 38 i 39?
Właśnie trzymam w ręce tygodnik, na którego okładce widnieje duży tytuł jednego z artykułów: "Cywilizacja klonów. Chcą być
lepsi od Boga". Opisuje on wiekopomne wydarzenie, jakie miało miejsce w małej firmie biotechnologicznej w USA, gdzie stworzono
ludzkie embriony na drodze klonowania. I oto dylemat. Jeśli się nie powstrzyma badań, będą one zagrożeniem dla środowiska,
narodów i jednostek. Ale jeśli odbierze się naukowcom prawo łamania nieprzekraczalnych granic, to zostanie zamknięta droga
rozwoju. Trudno jednak odpowiedzieć na pytanie: Kto ma powstrzymać te badania lub na nie pozwolić?
Widać wyraźnie, że ludzkość jest coraz bardziej bezradna, że wszystko stopniowo wyślizguje się jej z rąk. W obliczu
bezradności, globalnego zagrożenia, pojawia się tęsknota za charyzmatycznym, mocarnym przywódcą, który byłby w stanie nad tym
wszystkim zapanować. I wszystko wydaje się temu sprzyjać: coraz wyraźniej rysuje się światowa jedność gospodarcza
(globalizacja), polityczna (demokracja, instytucje międzynarodowe), religijna (New Age). Brak na razie tego, który skupi wokół
siebie zalęknioną ludzkość. Ale czy wszystkich ludzi?
Nie, nie wszystkich. Niektórzy będą się jednak mocno trzymać Tego, który powiedział: Na świecie będziecie mieć ucisk, ale
ufajcie, Ja zwyciężyłem świat. To wam powiedziałem, abyście mieli pokój we Mnie. Niewzruszenie więc trwajmy przy Księciu
Pokoju!
Jest to mój ostatni felieton. Po dziesięciu latach redaktorskiej służby i kilkunastu miesiącach działań ukierunkowanych na
znalezienie właściwych osób, które przejmą odpowiedzialność za miesięcznik, Pan zdarzył, że stało się to możliwe i jestem Mu za
to wdzięczny.
Siostra Monika Kwiecień, córka znanego i cenionego nauczyciela Słowa Bożego, Mieczysława, który w swoim czasie przepracował
w redakcji miesięcznika "Chrześcijanin" 25 lat, zdecydowała się rozpocząć pracę jako jego nowa redaktor naczelna. Siostra
Monika ma za sobą 10 lat pracy w miesięczniku "Jednota", a ostatnio pełniła tam tę samą funkcję, której się podejmuje w
"Chrześcijaninie". Życzę jej Bożego błogosławieństwa.
Z wdzięcznością wspominam wszystkich moich współpracowników, którzy od stycznia 1992 roku do dzisiaj, w różnych okresach,
towarzyszyli mi w tej służbie. Gdziekolwiek teraz jesteście, chcę Wam powiedzieć, że byliście nieocenieni. Serdecznie dziękuję
za pomoc w tworzeniu naszego kościelnego pisma w tym trudnym czasie przemian gospodarczych, społecznych i także
technicznych.
Szczególne podziękowania składam siostrze Monice Myszkal za dwa lata ofiarnej i fachowej pracy nad graficznym kształtem
pisma oraz żonie mojej Ludmile, która współpracowała ze mną od początku do końca.
Dziękuję wszystkim autorom, a zwłaszcza tym, którzy regularnie dzielili się swoimi przemyśleniami.
Dziękuję też Wam, Drodzy Czytelnicy, za wszelkie uwagi, modlitwy i za prenumerowanie czasopisma. Czyńcie to nadal!
Kazimierz Sosulski