Ożywiany charyzmat
Kazimierz Sosulski
O człowieku, który ma dar pozyskiwania i zjednywania sobie ludzi dzięki posiadaniu szczególnych cech osobowości,
sprawiających, że cieszy się on autorytetem i społecznym uznaniem, potocznie mówi się, iż ma charyzmę. Dlatego to o naszym
najpowszechniej znanym prezydencie można było słyszeć i czytać, że to "przywódca charyzmatyczny". Jednak w języku religii wyraz
charyzmat oznacza coś innego. Jest to szczególny dar łaski Bożej. I to znaczenie jest nam najbliższe, nam, ludziom
zaliczanym do tzw. "charyzmatycznych chrześcijan", których na świecie, jak można było w lipcu br. w pewnym dokumentalnym filmie
w II programie TVP usłyszeć, jest już 540 milionów. Mówiąc charyzmat, myślimy - nadprzyrodzone manifestowanie się Ducha
Świętego poprzez różne dary duchowe udzielane ludziom wierzącym w Jezusa Chrystusa. Otwieramy wtedy Pierwszy List do Koryntian,
12. rozdział i tam znajdujemy na ten temat naukę apostolską. Ale nie o tym chciałem.
Zastanowiła mnie swego czasu wypowiedź ap. Pawła w Liście do Tymoteusza: "Z tego powodu przypominam ci,
abyś rozniecił na nowo dar łaski Bożej [charyzmat], którego udzieliłem ci przez włożenie rąk moich" (2Tm 1,6). Apostoł
spodziewał się, że Tymoteusz na nowo roznieci, albo "rozpali do żywości" - jak chce interlinearny Nowy Testament -
charyzmat; że daru Bożej łaski nie pozostawi w stanie uśpienia i wystudzenia. Podstawą tego oczekiwania jest oczywisty
fakt, że wszystko na tym naszym świecie zużywa się, niszczeje i wypala. Stygną najgorętsze uczucia, przeżycia i doznania.
Przygasnąć mogą, a nawet zaniknąć, nadprzyrodzone uzdolnienia, jakimi Duch Święty obdarza uczniów Jezusa. Rozmyślałem zatem nad
sposobami radzenia sobie z tym przykrym zjawiskiem.
Odpowiedź, oczywiście, znalazłem w dalszych słowach apostoła. "Nie wstydź się świadectwa o Panu naszym.
Cierp razem ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga" - brzmi pierwsza rada. Wysnuwam z tego wniosek, że wstydzenie się
Chrystusa może działać jak podsufitowy zraszacz pożarniczy gaszący stopniowo i systematycznie wszelki duchowy zapał. Wstyd
powodowany lękiem przed ludźmi, ich spojrzeniami i oceną, przed konsekwencjami wiary w Jezusa, przed cierpieniami i
koniecznością niesienia krzyża Jezusa jest, jak się to z czasem okazuje, niebezpiecznym hamulcem. Dlatego też apostoł pisze
wcześniej: "Bo nie dał nam Bóg ducha trwożliwości, ale mocy, miłości i zdrowego rozsądku".
"Wzoruj się na zdrowej nauce, którą słyszałeś ode mnie, żyjąc w wierze i miłości, która jest w
Chrystusie Jezusie" - to rada druga. Apostoł ma odwagę postawić za wzór życia i postępowania samego siebie, i nadto oczekiwać,
że młody Tymoteusz nie będzie "wyważał otwartych drzwi". Z uznaniem pisze troszkę dalej "Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za
moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą, wyrozumiałością, miłością, cierpliwością. Za moimi prześladowaniami,
cierpieniami..." (3,10-11a). Nie sądzi więc, że jego duchowy syn poszuka sobie wygodniejszego wzorca. A gdyby nawet chciał, to
polecenie brzmi wyraźnie: Wzoruj się na zdrowej nauce, którą słyszałeś ode mnie.
Trzecia rada dotyczy, tak bym to nazwał, konserwacji, pilnowania. "Tego, co ci dobrego powierzono,
strzeż przez Ducha Świętego, który mieszka w nas" (1,14). Strzec - to mieć pod dozorem, chronić, pilnować, opiekować się. Jak
ważne są to czynności w kontekście rozpalania wygasłego paleniska wiedzą ci, którym przyszło kiedyś starać się o wzbudzenie
płomienia z resztek żaru, gdy z różnych względów nie można zacząć rozpalania od nowa. Jeśli na tym ognisku płonęły materiały
łatwopalne, to nikłe są szanse wzniecenia na nowo płomienia - za szybko wszystko wygasło. Jeśli natomiast palono np. twardym
drewnem, to żar utrzymuje się długo i wtedy bardzo łatwo rozniecić ogień na nowo. Dlatego napotykamy w wypowiedzi ap. Pawła
szczególny wyraz: depozyt, który tylko trzykrotnie występuje w Nowym Testamencie, i to w listach do Tymoteusza: 1Tm 6,20; 2Tm
1,12.14. Chodzi o depozyt wiary rodzonej przez Słowo Boże.
Swoją drogą, nieraz zastanawiałem się nad odbiorem w naszych kręgach wyrażenia "dynamiczny
kaznodzieja". Dokonuje się prostego rozróżnienia. Spokojnie, rozważnie mówiący i zachowujący się - to ten nie dynamiczny.
Przemawiający głośno, z werwą, z gestykulacją wyraziście demonstrującą przesłanie - to dynamiczny. Czyżby o tym mówił apostoł?
Czyżby tego zabrakło Tymoteuszowi? Czyżby dynamizm i charyzma miały przejawiać się jedynie zewnętrznie, poprzez energiczny
sposób głoszenia, temperament i silną osobowość? Nie sądzę. Wszak, jak swego czasu powiedział nasz Pan: "Duch ożywia. Ciało nic
nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem".
Słowo Boga jest jedynym prawdziwym paliwem dla charyzmatów. Bez tego głęboko tkwiącego w człowieku depozytu, charyzmat staje
się jedynie jakąś cechą osobowości, ludzką zdolnością oddziaływania.
Kazimierz Sosulski