Módlmy się
Kazimierz Sosulski
Przeżywaliśmy nie tak dawno koniec XX wieku, wkroczyliśmy w nowe tysiąclecie. Choć patrząc z perspektywy życia jednostki nie
ma chyba większego znaczenia, w jakim okresie dziejów przeżywa człowiek te swoje kilkadziesiąt lat, na ogół ludzie
przywiązywali wagę do wyjątkowości okresu przełomu wieków, a zwłaszcza tysiącleci.
Jeśli chodzi o chrześcijan, byliśmy świadkami nadzwyczajnej mobilizacji modlitewnej w całym świecie. Tu i tam docierały
informacje o licznych inicjatywach modlitewnych. I wielu chrześcijan rzeczywiście gorliwie się modliło, co na pewno miało wpływ
na duchową atmosferę panującą w różnych społecznościach. Także i w Polsce poszczególne Kościoły, Alians Ewangeliczny i różne
organizacje misyjne zachęcały do modlitwy i postu co sprawiło, że przez kilka pierwszych tygodni roku tysiące Polaków modliło
się i pościło o swój kraj. Zwieńczeniem jednej z takich inicjatyw było całonocne spotkanie modlitewne na zakończenie
40-dniowego postu o duchową i moralną odnowę narodu polskiego zorganizowane z inicjatywy tzw. Ruchu Wstawienników za Polskę w
nocy z 9 na 10 lutego w hali Mera w Warszawie. Zgromadziło się tam ok. 1800 osób z 45 miejscowości, reprezentujących ok. 100
zborów i wspólnot. Mimo że nawoływanie do konsolidowania się w modlitwie o duchową i moralną odnowę naszego narodu to działanie
o jak najbardziej pozytywnym wydźwięku, założenia doktrynalne i pewne praktyki Ruchu Wstawienników budzą też kontrowersje.
Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego dała temu wyraz w swoim oświadczeniu, które zamieszczamy na s. 11.
Weźmy choćby pod uwagę jedno z głównych założeń tego ruchu, wyrażone w biuletynie "W wyłomie" nr 2, w artykule pt. "10
głównych nowości w dziedzinie modlitwy z lat 90." W punkcie 3. zatytułowanym "Ewangelizacyjna modlitwa" czytamy: "Zazwyczaj
modlitwa uważana była za dodatek do ewangelizacji ale teraz wiemy, że strategicznie prowadzona i inteligentnie skierowana
modlitwa może sama w sobie być narzędziem bezpośredniego zdobywania ludzi dla Chrystusa".
Modlitwa sama w sobie? A gdzie głoszenie Ewangelii? To już nie trzeba ewangelizować grzesznika Słowem Bożym? Wystarczy tylko
się "inteligentnie" modlić? Gdyby tak rzeczywiście było, to należałoby Słowo: "A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł
Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i
wierzcie ewangelii" (Mk 1,14-15) zmienić na: "(...) przyszedł Jezus do Galilei gromiąc szatana i mówiąc do jego piekielnych
zastępów: Wypełnił się wasz czas i przybliżyło się Królestwo Boże, oddajcie tych, których zniewoliliście, oddajcie cudzą
własność!" Tymczasem Jezus, z inicjatywy Ducha Świętego, 40 dni poprzedzających to wydarzenie spędził na pustyni, gdzie
pozwolił się kusić szatanowi. Tam też trzykrotnie zwyciężył go Bożym Słowem. A jak modlił się w Getsemane oraz na krzyżu? Czy
"strategicznie"? Nie, całkiem zwyczajnie i normalnie. I to Jego modlitwa jest dla nas wskazówką i wzorem. A jaką strategię
zastosował w Hadesie? Bożą. Nawiedził grzeszników głosząc im Boże Słowo (1P 3,19). Nie zajmował się Lucyferem i jego demonami
ani tam, ani w "okręgach niebieskich". O Zbawicielu świata czytamy: Za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem
i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany. I chociaż był
Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu
są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego. I został obwieszczony przez Boga jako arcykapłan według porządku Melchisedeka
(Hbr 5,7-10). Cóż tu jeszcze można dodawać?
Powodowany docierającymi do naszej redakcji licznymi głosami na temat modlitwy wstawienniczej jeszcze raz zabieram głos, by
jasno stwierdzić, że nikt z nas, wypowiadających się na łamach "Chrześcijanina", nie jest wrogiem przebudzenia i duchowego
ożywienia, które zawsze jest dziełem suwerennego Boga w odpowiedzi na szczerą modlitwę Bożego ludu. Jednakże zdecydowanie
opowiadamy się za:
- Bezwzględnym trzymaniem się Bożego Słowa w jego niezmienionej treści i zrozumieniu zgodnym z prawidłową egzegezą, bez
modnych ostatnio dodatków "nowych objawień".
- Głoszeniem Chrystusa i Jego doskonałego dzieła dokonanego raz na zawsze poprzez Jego śmierć, zmartwychwstanie,
wniebowstąpienie i zesłanie Ducha Świętego, bez twierdzenia, iż to Kościół ma przygotować świat na powtórne przyjście
Chrystusa.
- Suwerennym działaniem Ducha Świętego w konkretnym kraju, zborze i osobie, bez kopiowania metod, które zadziałały w jakimś
regionie świata.
- Suwerennym działaniem Słowa Bożego i Ducha Świętego, bez pośrednictwa ludzi - "generatorów mocy Bożej" - przekazujących
tzw. "namaszczenie" każdemu, ktokolwiek tego zapragnie.
- Jednością dzieci Bożych opartej na zdrowej nauce apostolskiej, ożywczym działaniu w społeczności Ducha Świętego i
praktykach biblijnych, w których nie ma miejsca na oddziaływanie psychologiczne i manipulowanie nastrojami.
- Powszechnym kapłaństwem wszystkich wierzących wg zasad Nowego Testamentu, bez modnego ostatnio w Kościele feminizmu czy
gnostyckiego elitaryzmu szczególnie wtajemniczonych.
- Normalnymi nabożeństwami, gdzie każdy, niezależnie od wieku i stażu wiary czy stanu ducha może się czuć dobrze, bo nie
zmusza się go do zachowań właściwych innym kulturom promowanych jako standard dla chrześcijańskich nabożeństw.
Polska potrzebuje modlitw polskich chrześcijan i polscy chrześcijanie potrzebują się modlić. Trzeba nam wstawiać się za nasz
naród, przynosić go do Boga, aby jak najwięcej ludzi pokutowało z grzechów i przyjęło Chrystusa. Bracia i Siostry! Wchodźmy
codziennie do swoich "komór" modlitewnych i tam spotykajmy się u stóp Chrystusa, który sam buduje swój Kościół.
Kazimierz Sosulski