• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Felietony redakcyjne © "Chrześcijanin", nr 03-04/1999
Drukuj Wyslij adres A A A  

Niewielką masz moc...

Kazimierz Sosulski

'Bo choć niewielką masz moc, jednak zachowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia' - takie słowa wywyższony Pan za pośrednictwem apostoła Jana skierował do zboru w mieście Filadelfia, w Azji Mniejszej (Obj 3,8). Było to najmłodsze ze wszystkich siedmiu miast wymienionych na początku księgi Apokalipsy. Założono je w II wieku przed Chr., aby było 'ośrodkiem szerzenia greckiego języka i greckiej literatury w spokojnym kraju przy pomocy pokojowych środków'. I przetrwało na swym posterunku jako wolne miasto greckie i zarazem ostatni bastion azjatyckiego chrześcijaństwa wśród morza islamu aż do XIV w. po Chr. Dzisiaj jest to niewielkie miasteczko w Turcji, nazywa się Alasehir. Nadal mieszkają tam chrześcijanie.

Sukces, powodzenie, tłumy zwolenników, ogromne poparcie, wielkie liczby - to dzisiaj robi wrażenie. Także i w naszym środowisku. Jeśli konferencja - to przynajmniej kilkutysięczna, jeśli zbór - to dynamicznie rozwijający się, jeśli dobry kaznodzieja - to głoszący do tłumów. I rzeczywiście, chrześcijaństwo zielonoświątkowo-charyzmatyczne rozwija się w tempie zdumiewającym. Ostatnio przekroczyło liczbę pół miliarda na dwa miliardy wszystkich chrześcijan. W ostatnich latach stało się drugim co do wielkości nurtem w chrześcijaństwie. Często o tym piszemy w naszym miesięczniku - dla informacji, dla pokrzepienia serca, a też z wdzięczności Bogu. Wielkie zbory są znane na całym świecie, o nich się pisze, je się odwiedza i naśladuje. Potężne ewangelizacje przyciągają tłumy i dzięki temu całe aglomeracje miejskie czy regiony dowiadują się o istnieniu żywego Kościoła.

Jednak statystyki podają także to, że ponad połowa ewangelicznego chrześcijaństwa na całym świecie to zbory małe, kilkunasto lub kilkudziesięcioosobowe. Tam też trudzą się miliony oddanych Bogu duszpasterzy i kaznodziejów, mężczyzn i kobiet. To dzięki ich wiernej, mrówczej pracy każda 'Boża roślinka' jest pieczołowicie doglądana i pielęgnowana. Te niewielkie zbory i malutkie społeczności domowe również sprawiają, że codziennie 'zaludnia się niebo' - używając powiedzenia Reinharda Bonnkego. Dla pokrzepienia serc przypomnę więc kilka znanych faktów biblijnych.

Oto Gedeon. Młody marzyciel tęskniący za nawrotem cudownych wydarzeń sprzed dwustu lat, kiedy to Bóg poprzez cuda i znaki prowadził swój naród do Ziemi Obiecanej. Podczas młócenia pszenicy, którą zamierzał ukryć przed najeżdżającymi domostwa Izraelitów Madianitami, doświadcza niezwykłych odwiedzin. 'Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów. Czyż nie Ja ciebie posyłam?' - mówi do niego anioł w imieniu Jahwe. 'Wybacz, Panie mój! - odpowiedział mu - jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca. Pan mu odpowiedział: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża' (Sdz 6,14-16 BT). Gedeon miał do dyspozycji 32 tysiące wojowników, którzy zgłosili się do wyzwoleńczej armii. W wyniku nakazanej przez Boga selekcji odpadło z tej liczby najpierw 22 000, potem 9700. Tylko trzystu wystarczyło Bogu, aby wyzwolić Izraela. Pomyślmy, wystarczył Bogu mniej niż jeden procent wszystkich ochotników! Selekcja ta potwierdziła Bożą prawdę, że 'wielu jest powołanych, ale mało wybranych'. Bo, jak czytamy w Apokalipsie, 'Baranek zwycięży ich (...) a z nim ci, którzy są powołani i wybrani, oraz wierni' (Obj 17,14). Powołanych było aż 32 tysiące, ale wśród nich 22 tysiące okazało się tchórzami, wybrali bezpieczne obserwowanie bitwy z domowego zacisza. Z 10 tysięcy wybranych aż 9700 okazało się być mniej gorliwymi i oddanymi żołnierzami niż ta garstka trzystu - wiernych i gotowych na wszystko.

Wierności mogli dowieść także uczniowie Jezusa, gdy ich Mistrz i Nauczyciel skierował do nich trudne do przyjęcia słowa. Ta 'twarda mowa' zgorszyła większość Jego uczniów; woleli zawrócić i już z Nim więcej nie chodzić (J 6,66). Więc Jezus zapytał Dwunastu: 'Czy i wy chcecie odejść?' Na szczęście apostoł Piotr przytomnie odpowiedział za wszystkich: 'Panie, do KOGO pójdziemy? TY masz słowa żywota wiecznego'. Do Wieczernika dotrwało z nich jednak tylko jedenastu, bo jeden zdradził Mistrza, a i sam Piotr o mało co nie odpadł z powodu lęku o własne życie. Ciekawe, że na zielonoświątkowym nabożeństwie inaugurującym istnienie Kościoła, było tylko 120 osób! Gdzie w tym czasie przebywali pozostali, ci z licznych tłumów, które wcześniej towarzyszyły Jezusowi? Czyżby Jezus nie pozostawił po sobie więcej niż owych stu dwudziestu wiernych? Ale to chyba nie o liczby chodzi...

Królestwo Boże dane jest 'maleńkiej trzódce'. Sam Jezus zobowiązał się honorować swoją obecnością każde zgromadzenie się owych 'dwóch lub trzech w Jego imieniu'. Dlatego też apostoł Paweł z taką dumą podkreślał, że głosi Chrystusa 'napominając i nauczając KAŻDEGO człowieka we wszelkiej mądrości, aby stawić GO doskonałym w Chrystusie Jezusie'(Kol 1,28). Tak, w oczach Bożych każdy z nas oddzielnie ma ogromną wartość. To prawda, że Jezus umarł za cały świat, za wszystkich ludzi, ale Dobry Pasterz stale szuka jednej zgubionej owieczki. To prawda, że w niebie chwalić Go będzie nieprzeliczony tłum - jak czytamy o tym w Apokalipsie - ale ten tłum to nie bezładne zbiegowisko, lecz zgromadzenie się Bożej rodziny, Bożych dzieci. Bo każdy z nich został osobiście, pojedynczo narodzony z samego Boga przez Słowo Boże i Ducha Świętego.

W swojej arcykapłańskiej modlitwie nasz Pan powiedział: 'Albowiem dałem im słowa, które mi dałeś, i oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od ciebie wyszedłem, i uwierzyli, że mnie posłałeś' (J 17,8). Wszystko, co Jezus zostawił po sobie - to depozyt Słowa Bożego przekazanego garstce zalęknionych uczniów. Czy to nie za mało jak na tak ogromne i odpowiedzialne przedsięwzięcie, jakim jest zbawienie świata? Słowa - wiemy dobrze jak są ulotne, tym bardziej, że przekazane zostały ludziom, a ci bywają tak bardzo niepewni i zmienni... Czy nie było to zbyt duże ryzyko ze strony Jezusa? Chyba jednak nie. Wierne trwanie przy Panu zawsze zapewnia sukces Bożej ewangelii. Bo to On daje otwarte drzwi; to On sprawia, że Boży przeciwnicy przychodzą do Bożego ołtarza z płaczem wyznając swoje grzechy; to On sprawia, że Jego Kościół rośnie Bożym wzrostem.

Kazimierz Sosulski

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony