Fantastycznie normalnie
Kazimierz Sosulski
Zwyczajne nabożeństwo. Wśród około czterdziestu starszych osób siedzi osiemnastoletni chłopak. Razem ze wszystkimi śpiewa
znane kościelne hymny ewangeliczne. Do śpiewu akompaniuje sapiąca fisharmonia. Chłopak myślami jest przy zawodach sportowych, w
których po raz pierwszy w najbliższą niedzielę ma wziąć udział. Potem zwyczajne, znane mu od dzieciństwa punkty programu
nabożeństwa i po dwóch godzinach upragniona wolność. I tak cztery razy w tygodniu. Ale pewnego razu zauważa, że podczas tych
zwyczajnych nabożeństw czuje się już jakoś inaczej. Słowo Boże przekazywane przez prostych kaznodziejów wnosi w jego duszę
dziwny niepokój. Bardzo poruszają go pieśni, czasami wręcz ma wrażenie, jakby był na wspaniałym koncercie - tak mu gra i śpiewa
w duszy. A gdy śpiewa: Tylko Ciebie, Jezu drogi, Ja obrałem Panem swym, Bo drogami mię zbawczymi, Wiernie wiedziesz w
świecie swym. Tylko Ty jesteś mi, Wiernym Zbawcą, Tylko Ty! (SP 238) nawet nie zauważa 'częstochowskich' rymów, bo zaczyna
go przenikać dziwne drżenie. Od tej chwili każde z nabożeństw jest dla niego szczególne. Doświadcza dziwnego wewnętrznego
'spełnienia', czuje obecność Boga, działanie Ducha Świętego.
Pewnego razu wcześniej wraca ze szkoły i słyszy coś jakby dochodzącą z pokoju rozmowę. Okazuje się, że to tylko klęcząca i
głośno się o niego modląca matka. Wtedy dociera do niego prawda, że ma przecież bratnią duszę, chociaż nie taką, o jakiej
marzył... Bo czy może być coś normalniejszego, a zarazem fantastyczniejszego, cudowniejszego niż łono matki, skąd wyszliśmy na
świat? Czy może być coś wspanialszego niż własna rodzina, gdy wiem kto jest moim ojcem, rodzonym bratem czy siostrą, kim jestem
ja sam, kto za mnie odpowiada, i kto się o mnie troszczy? Potrzebuje tego każdy człowiek, bo jest to podstawa poczucia własnej
tożsamości. A tu teraz w bogatych krajach co czwarte (statystyczne) dziecko rośnie w rodzinie niepełnej. I ta tendencja się
potęguje. Jaki to da skutek za jakieś dwadzieścia lat, skoro psychologowie zgodnie twierdzą, że brak ojca w życiu nieletnich
odgrywa większą rolę niż ubóstwo, a młodociani wychowani jedynie pod opieką kobiet wykazują większą skłonność do przestępstw.
Badania przeprowadzone przez amerykańskich lekarzy w latach 1948-64 wykazały, że brak więzi z rodzicami przyczynia się do
rozwoju nadciśnienia, nowotworów złośliwych, choroby wieńcowej, zaburzeń psychicznych i często stanowi tło samobójstw. O 60
procent jest większe prawdopodobieństwo rozpoczęcia współżycia przed ślubem wśród nastolatek wychowywanych przez samotne matki.
Brak ojca w rodzinie wpływa na niską samoocenę, nieumiejętność rezygnowania z chwilowych zachcianek, słabą motywację do nauki,
dużą podatność na wpływ rówieśników i wchodzenie w kolizję z prawem. Z takich domów coraz częściej pochodzą aktualni politycy,
przedsiębiorcy, ludzie sztuki, a nawet aktywiści kościelni...
W kazaniu radiowym nagrywanym na żywo przed trzynastu laty w kaplicy 'Betlejem' w Krakowie, użyłem słowa 'fantastyczna'
mówiąc o cudownej służbie Jezusa na ziemi i wspaniałości osobistego przeżywania Go dzisiaj. Kolega zwrócił mi później uwagę, że
takie określenie może kojarzyć się słuchaczom z czymś nierzeczywistym, z fantastyką, czymś nie z tej ziemi, a przecież w tym
kazaniu chodziło o normalną służbę Jezusa na ziemi i nasze zwyczajne, codzienne doświadczanie Jego duchowej obecności w życiu.
Nie bardzo się wtedy z nim zgodziłem, bo przymiotnika 'fantastyczny' często używałem wtedy jako zamiennika słów: wyjątkowy,
nadzwyczajny, niezwykły, wspaniały.
Przypomniało mi się to wydarzenie dlatego, że coraz mocniej zaczynam sobie uświadamiać, jak oddziałuje na nas wszelkiego
rodzaju fantastyka i nierzeczywistość. Baśniowy świat wymknął się ze starych bajek dla grzecznych dzieci i wniknął w nasze
dorosłe, codzienne życie. Proponowane wokół cudowne specyfiki na niemal wszystko sprawiają, że nierzeczywisty świat staje się
jakby dostępny dla każdego. Wystarczy np. kropla super-kleju i nie ma problemu z przedmiotem, który dawniej trzeba było
wyrzucić. Kliknięcia myszką komputera sprawiają, że mamy kolorowy dostęp do wszystkiego, o czym tylko można zamarzyć.
Czasopisma i książki prześcigają się w prezentowaniu niezwykłych, fantastycznych sposobów na życie. Telewizja prezentuje tak
niewiarygodne gagi i fabuły, że coraz częściej fantastyka miesza się ludziom z rzeczywistością. Wszechobecna reklama wtłacza w
ludzką podświadomość przekonanie, że na wszystko znajdzie się proste, łatwe rozwiązanie.
Dochodzę do wniosku, że w naszym wirującym świecie coraz silniejsza jest tęsknota za normalności. Żyjemy w trudnych,
ostatecznych czasach - nie dlatego, że to przełom wieków, nie dlatego, że przytłacza nas technika i dramatycznie niszczeje
przyroda. Dlatego, że coraz gorsi są ludzie - jak napisał kiedyś ap. Paweł: 'Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi (...)
rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani (...) okrutni, nie miłujący tego, co dobre (...)'
(2Tm 3,1-3). Aby w tym zwariowanym świecie ocaleć, dochodzimy do wniosku, że trzeba nam po prostu normalności. Zwyczajnego
nawrócenia, tego oczyszczającego duszę spotkania z Jezusem, który przychodzącemu w modlitwie grzesznikowi przebacza wszystkie
nieprawości i obdarza nowym życiem. Przynależności do dobrego zboru, gdzie wśród dzieci Bożych i w atmosferze Bożego Słowa
można doświadczać pełnego rozwoju swojej osobowości. Codziennej pobożności - osobistego poznawania Boga poprzez systematyczną
lekturę Pisma Świętego i modlitwę, tę intymną rozmowę z Ojcem i Panem. Niezbędny też jest uregulowany tryb życia: swój kąt,
stałe zajęcia, praca, regularne uczestniczenie w nabożeństwach, pielęgnowanie przyjaźni, planowanie przyszłości. Normalność
wcale nie jest nudna, może być arcyciekawa, wręcz fantastyczna. A do tego jest jak powietrze - niezbędna do życia i najmniej
kosztuje.
Kazimierz Sosulski