• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
Felietony redakcyjne © "Chrześcijanin", nr 03-04/1998
Drukuj Wyslij adres A A A  

Wierność Bożemu Słowu

Kazimierz Sosulski

W numerze tym przystąpiliśmy do omówienia trudnego zagadnienia - kultu Marii. Trudnego nie ze względów teologicznych, lecz ze względów, powiedzmy, emocjonalnych. Kilkanaście wzmianek nowotestamentowych o matce Jezusa stało się podstawą stworzenia w Kościołach katolickich i prawosławnych wielkiej nauki zwanej mariologią i wprowadzenia pobożności zupełnie sprzecznej z duchem Ewangelii Chrystusa.

Przed laty uczestniczyłem w sesji poświęconej miejscu kultu Marii w katolickiej pobożności charyzmatycznej. Seminarium odbywało się w jednym z krakowskich klasztorów i zgromadziło kilkuset duchownych i kleryków rzymskokatolickich. Prelegentem był znany teolog i działacz ekumeniczny, kościelny opiekun katolickich charyzmatyków w Polsce. Puentą jego wykładu było stwierdzenie, że cześć dla Marii winna opierać się na zaangażowaniu serca. Jak średniowieczny rycerz miał "damę swego serca", tak też każdy katolik powinien uznać Maryję za swoją Panią. Jak sercem wierzy się, a ustami wyznaje, że Jezus jest Panem, tak też powinno się w sercu wierzyć i ustami wyznawać, że Maryja jest moją Panią - konkludował prelegent. Uświadomiłem sobie właśnie wtedy, jak bardzo jest to sprawa nie faktów biblijnych i argumentów teologicznych, lecz zaangażowania emocjonalnego, nie głowy i rozsądku, lecz serca i uczuć, a z tym, jak wiadomo, trudno dyskutować.

Innym razem, wraz z zaproszonymi duchownymi Kościołów niekatolickich wziąłem, udział w seminarium poświęconemu tematowi: "Czy Maryja dziś jeszcze dzieli chrześcijan?". Podczas późniejszej agapy przysiadł się do mnie prelegent i zapytał co sądzę o jego wykładzie. Odpowiedziałem pytaniem, czy jest świadomy tego, w jakiej atmosferze odbywały się obrady soborowe w Efezie w 431 roku, kiedy to biskupi w sprawie uznania Marii za Bogurodzicę używali nie tylko argumentów teologicznych, lecz przekonywali przeciwników o słuszności swojego poglądu drewnianymi ławami i chodakami. W tym samym czasie stojący na zewnątrz lud efeski skandował: Theotokos, Theotokos!!! W tej dyspucie jakże ważny był głos ludu. - Natomiast dopatrywanie się Marii w niewieście obleczonej w słońce i z księżycem pod stopami z 12 rozdziału Apokalipsy - kontynuowałem - rodzi niebezpieczeństwo, że trzeba będzie również uwzględnić opisaną cztery rozdziały dalej inną niewiastę odzianą w purpurę i szkarłat, całą zdobną w złoto, siedzącą na szkarłatnej Bestii, trzymającą w ręce złoty kielich i nazwaną tam Wielką Nierządnicą. Zasugerowałem, że w takim razie lepiej nie utożsamiać Marii z niewiastą na pustyni. Prelegent dziwnie nie miał argumentów. Widząc jego zakłopotanie powiedziałem, że kult Marii jest sprawą bardziej emocjonalną niż teologiczną i dlatego uszanuję jego poglądy, ale niech nie liczy na to, że mnie przekona do tego kultu, bo nie mam potrzeby być zakochany w Marii, wystarczy, że kocham Jezusa.

W katolickich opracowaniach poświęconych mariologii przyznaje się, że niektóre kwestie dotyczące kultu Marii nie mają uzasadnienia w Piśmie Świętym, ale stały się tzw. dogmatem z powszechnego nauczania. Dotyczy to np. jej śmierci - nazywanej zaśnięciem, jej wniebowzięcia - bo legenda przekazuje, że po otwarciu grobu Marii zamiast ciała znaleziono tam tylko świeże kwiaty, jej bezgrzeszności - bo została niepokalanie poczęta i mocą zasług Chrystusa jest wolna od grzechu pierworodnego i uczynkowego. Niektóre te wierzenia z czasem mocą bulli papieskiej otrzymały rangę dogmatu kościelnego, niektóre nadal funkcjonują jako wierzenia zwyczajowe. Stąd też obecne naciski, by papież oficjalnie ogłosił dogmat, że Maria jest współodkupicielką, pośredniczką wszelkich łask i orędowniczką Bożego ludu.

Wpływ emocjonalizmu na stosunek do przykazań Boga dobrze ilustruje starotestamentowa historia o Micheaszu. Przyznał się on swojej matce, że swego czasu ukradł jej tysiąc sto srebrników. Wzruszona tym wyznaniem matka powiedziała: "Poświęciłam te srebrniki Panu [Jahwe] od siebie na rzecz mojego syna, aby zrobiono z tego posąg ryty i lany". Wzięła więc dwieście srebrników i dała je złotnikowi, który ulał z nich posąg bóstwa. Micheasz umieścił posąg w swoim domu, sprawił efod i terafim, a jednego ze swych synów powołał na kapłana. Z czasem do jego domu trafił Lewita z Betlejemu i na prośbę Micheasza stał mu się "ojcem i kapłanem" - czytamy w Księdze Sędziów 17. Następny rozdział jest opisem wydarzeń, w wyniku których posąg wraz z kapłanem znalazł się wśród Izraelitów z pokolenia Dana, którzy posąg bóstwa postawili w swoim głównym mieście - Dan. Kapłanami ich byli Jehonatan i jego synowie.

To nic, że imię Micheasz (Mikajehu) oznacza: Kto, jak Jahwe? To nic, że pierwsze przykazanie mówi: "Nie będziesz miał innych bogów obok mnie", a drugie: "Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej (...) nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył (...)". To nic, że dziadkiem kapłana Jehonatana był sam Mojżesz, przez którego Jahwe przekazał światu swój Dekalog. Nic się nie liczyło prócz spraw całkiem doraźnych: młody kapłan wędruje w poszukiwaniu miejsca do zamieszkania "gdziekolwiek się nadarzy" - i trafia do Micheasza, którego matka powodowana impulsem serca obdarowuje go posągiem jakiegoś bóstwa, a później na pytanie: "Czy lepiej ci być kapłanem w domu jednego człowieka, niż być kapłanem całego plemienia i rodu w Izraelu?" (18,19) - zabiera posąg, efod i terafim, i przyłącza się do pokolenia Dan. Czy zastanawialiśmy się kiedyś dlaczego to właśnie pokolenie już od Pierwszej Księgi Kronik aż do Apokalipsy (7,4-8) włącznie nigdy nie jest wymieniane wśród pozostałych pokoleń Izraela?

Wszystko zaczęło się od odruchu serca matki, którą wzruszyło przyznanie się jej syna do kradzieży. Zabrakło wtedy kogoś, kto by im uprzytomnił, że należy raczej trzymać się Bożego Słowa, niż iść za porywami serca; kto by zatrzymał rodzące się bałwochwalstwo, nazywane przez starotestamentowych proroków duchowym wszeteczeństwem, nierządem. Niestety, był to czas, gdy "każdy robił, co mu się podobało" (17,6).

Kazimierz Sosulski

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony