Wyostrzona strzała
Kazimierz Sosulski
"I uczynił me usta jakby ostrym mieczem, w cieniu swej ręki mnie chował. Uczynił ze mnie strzałę wyostrzoną, w
kołczanie swoim mnie ukrył" Iz 49,2
Wielu sądzi, że do wygłaszania kazań czy ewangelizowania wystarczą dobre chęci i przygotowanie teoretyczne. Jednak zdobycie
choćby jednego grzesznika dla Chrystusa jest zadaniem nadnaturalnym i jako takie wymaga nadnaturalnego wyposażenia.
Kwalifikacje duchowe i cechy charakteru są jakby zapleczem służby kaznodziei. To, jaki jest przed wstąpieniem na kazalnicę,
jest ważniejsze od tego, co on wygłosi i jakie zastosuje metody. Dzięki posiadanej umiejętności przekonywania można doprowadzić
ludzi do "podjęcia decyzji" przystąpienia do zboru, lecz często przyniesie to większą szkodę niż pożytek.
Do wykonania swego dzieła na ziemi Bóg zawsze używa ludzi. Ewangelie sporo nam mówią o apostołach Jezusa Chrystusa. Możemy
się dowiedzieć, jak ich Mistrz powołał, jak kształcił ich charakter i sposób myślenia, jak wyposażył ich w moc Ducha Świętego,
wreszcie jak oni działali w imieniu Pana. Było ich tylko dwunastu, ale nadprzyrodzone powołanie, przekształtowanie, wyposażenie
i wypchnięcie do służby uczyniły z nich "wyostrzone strzały" Bożej miłości, które zdobywały ludzkie serca dla Chrystusa.
Czytając listy apostoła Pawła, a szczególnie te skierowane do młodego Tymoteusza, zauważyć można przyrównywanie ludzi
służących Bogu do różnych postaci wziętych z życia codziennego. Na ich przykładzie zastanówmy się teraz, jakie musi mieć cechy
charakteru człowiek używany przez Boga, aby mógł być gotowy, niczym zaostrzona strzała w Bożym kołczanie, do wypełnienia swego
powołania.
Sługa
Apostołowie nie tylko nazywali siebie sługami Jezusa Chrystusa, ale także całym swoim życiem pokazywali, jaki jest cel ich
życia i komu służą. Takiej też postawy uczyli innych. Paweł napisał do Tymoteusza, swego syna w wierze: "Gdy tego będziesz
braci nauczał, będziesz dobrym sługą Chrystusa Jezusa, wykarmionym na słowach wiary i dobrej nauki, za którą poszedłeś"
(1Tm 4,6). "Słownik języka polskiego" podaje następującą definicję wyrazu sługa: "Sługą jest ten, kto spełnia posługi
osobiste przy kimś lub zajmuje się czyimś domem, gospodarstwem itp. Sługą jest ten, kto działa w czyimś interesie, pracuje na
rzecz kogoś; ten, kto jest czynnym zwolennikiem kogoś lub czegoś".
Znana nam dobrze przypowieść Jezusa o wiernym i niewiernym słudze (Mt 24,45-50) daje odpowiedź na pytanie: "Kto więc jest
tym sługą wiernym i roztropnym?". Ten, który we właściwej porze rozdziela pokarm ludziom pozostawionym jego opiece. Natomiast
sługa zły, zamiast wykonywać wolę swego pana, folguje własnym zachciankom. Podobnie w przypowieści o sługach rozporządzających
majątkiem swego pana (Mt 25,14-30) Jezus podkreśla, że ci, którzy wiernie pomnażają powierzone im dobro są sługami dobrymi i
wiernymi, natomiast ten sługa, który utrzymał powierzony majątek w takim stanie, w jakim mu go pozostawiono, uznany został za
złego i leniwego.
Używane w Nowym Testamencie greckie słowo doulos, oznacza zarówno sługę, jak i niewolnika. Polski wyraz
niewolnik sugeruje, że człowiek taki nie ma swojej własnej woli, ponieważ całkowicie podporządkowany jest woli swego
pana. Taką też postawę przyjął nasz Zbawiciel mówiąc: "Oto idę czynić, o Boże, wolę twoją" (Hbr 10,9 BG), a umierając za
nas na krzyżu przyjął postać niewolnika. Tak też i każdy Boży sługa musi zgodzić się na codzienne posłuszeństwo Bożemu Słowu,
na osobiste wyrzeczenia na rzecz wykonywanej służby.
Sportowiec
Tymoteusz otrzymał od Pawła takie polecenie: "Ćwicz się w pobożności!" Oryginał grecki używa tu słowa
gimnadzein, które oznacza: uprawiać, rozwijać, trenować, ćwiczyć. Ten sportowy termin połączył Paweł ze słowem
pobożność, które określa całokształt duchowego życia wierzącego człowieka i obejmuje modlitwę, wczytywanie się w Pismo Święte,
post, ofiarność, uczynki miłosierdzia itp.
Wzorując się na życiu sportowców apostoł Paweł pisze: "Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko
jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci
wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie
jakbym w próżnię uderzał; Ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był
odrzucony" (1Kor 9,24-27). Paweł wiedział o czym pisze, bo sam nałożył swemu życiu ograniczenia i stosował się do surowych
reguł, podobnie jak zawodnik: cechowało go wielkie opanowanie, bezinteresowność, poświęcenie, samozaparcie i stanowczość. Był
człowiekiem Słowa Bożego, modlitwy, postu i czynu miłości. Jest wzorem danym przez Boga nie tylko Tymoteuszowi, lecz i
chrześcijanom wszystkich wieków. Żyjąc według tego wzoru na pewno przy końcu swego życia będziemy mogli spokojnie powiedzieć:
"Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości" (2Tm 4,7-8).
Uczeń
Młodemu Tymoteuszowi apostoł Paweł zaleca także, aby był dobrym uczniem Jezusa Chrystusa. "Dopóki nie przyjdę, pilnuj
czytania, napominania, nauki. Pilnuj siebie samego i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy
cię słuchają" (1Tm 4,13.16).
"Uczniem jest ten, kto się uczy, kształci, zwolennik i kontynuator nauki mistrza, nauczyciela" - czytamy w słowniku.
Jezus mówił, że uczniem Jego jest ten, kto trwa w Jego Słowie, a to znaczy: ten kto je czyta, studiuje, rozmyśla nad nim, uczy
się go na pamięć i praktycznie stosuje słowa Jezusa Chrystusa. Prawdziwe uczniostwo rodzi się z umiłowania Mistrza oraz
studiowanego przedmiotu. Miłość ta widoczna jest w tęsknocie za przebywaniem z Mistrzem, słuchaniem Jego słów.
Prawdziwe uczniostwo wymaga więc wiele samozaparcia i wyrzeczeń. Jezus ujmuje to w słowach: "Kto nie dźwiga krzyża swego
i nie idzie za mną, nie może być uczniem moim. (...) Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wzystkiego, co ma, nie może
być uczniem moim" (Łk 14,27.33).
Od ucznia wymaga się systematyczności, pilności i sumienności. Najwyższym poziomem doskonałości ucznia jest dorównanie
Mistrzowi, który powiedział: "Nie jest uczeń nad mistrza swego; lecz doskonałym będzie każdy, jeśli będzie jak mistrz
jego" (Łk 6,40). Nie ustawajmy zatem na naszej drodze wiary, idźmy śladami naszego Mistrza i starajmy się Jemu
dorównać.
Boży człowiek
Kolejne polecenie Pawła brzmi: "Ale ty, człowiecze Boży, unikaj tego, a zabiegaj o sprawiedliwość, pobożność, wiarę,
miłość, cierpliwość, łagodność. Staczaj dobry bój wiary, uchwyć się żywota wiecznego, do którego też zostałeś powołany i
złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków" (1Tm 6,11-12).
O mężach Bożych wiele czytamy w Starym Testamencie. Zachwycamy się Enochem, który chodził z Bogiem, podziwiamy determinację
Noego, wiarę Abrahama, odwagę Mojżesza i cierpliwość Hioba. Ale pamiętać przy tym musimy, że potencjalnie każdy z nas również
jest mężem Bożym, człowiekiem powołanym do wypełniania Bożej woli na ziemi. Ponieważ jednak każdy człowiek jest pełen
sprzeczności i różnych ograniczeń, łatwo może pobłądzić. Stąd następne napomnienie apostoła Pawła, aby Tymoteusz wystrzegał się
szkodliwych pragnień, natomiast podążał do sprawiedliwości, wiary, miłości i pokoju nie w pojedynkę, lecz "z tymi, którzy
wzywają Pana z czystego serca" (2Tm 2,22). Utrzymanie ścisłej społeczności z innymi ludźmi wierzącymi jest ważnym warunkiem
owocnego życia dla Pana, ponieważ jeden drugiemu usługuje takim darem, jaki posiada. W ich gronie Boży człowiek zdobywa duchowe
siły, umacnia swą wiarę i pobożność, nabywa cierpliwości i łagodności, poleruje się jego charakter.
Żołnierz
Życie chrześcijanina nie jest łatwe. Wiedząc o tym dobrze, apostoł Paweł pisze: "Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz
Chrystusa Jezusa" (2Tm 2,3). Razem z przywdzianiem munduru żołnierz podporządkowuje siebie władzy dowódców. Nie może już
pędzić swobodnego życia cywila; wszystkie jego prywatne cele pozostały za bramą. W większości spędza on czas na ćwiczeniach i
szkoleniu, a podczas wojny - w trudnych warunkach bojowych. Jakże podobne do takiego życia jest służba misjonarzy, tych
odważnych żołnierzy Chrystusa, którzy wśród nieprzyjaznych plemion doświadczają niedostatku, chorób, cierpień,
niebezpieczeństw, a nawet spotyka ich śmierć. Niekoniecznie musimy być zaraz w Afryce. Trudy niesienia dobrej nowiny ludziom
nieprzyjaźnie nastawionym do wszelkich "nowinek" niejednokrotnie są przyczyną zniechęcenia. Potrzeba wielkiego hartu ducha i
odwagi Ducha Świętego, aby z miłością nadal im mówić o Jezusie Chrystusie.
Pracownik
Każdy człowiek narodzony z Ducha i z wody jest pracownikiem niezwykłej "firmy". Nazywa się ona Kościół, a celem jej
jest głoszenie ewangelii wszystkim ludziom. Sam Pan, Jezus Chrystus, jest zwierzchnikiem tej "firmy"; On Nieśmiertelny,
Niewidzialny, Mądry - osobiście nadzoruje wszystkich pracowników, instruuje ich i upełnomocnia. Przez Ducha Świętego ustanawia,
powołuje, wyposaża i wysyła pracowników na Boże pole żniwne.
Każdy z nas, powołanych do życia wiecznego przez Pana Kościoła, ma wyznaczone miejsce duchowej pracy. Pracę tę rozdzielił
sam Pan według naszych uzdolnień, możliwości i darów łaski, każdemu dając odpowiednie zadanie do wykonania. Biblia mówi, że
"Bożymi współpracownikami jesteśmy" (1Kor 3,9). Do nas także odnosi się polecenie Pawła: "Staraj się usilnie o to,
abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy" (2Tm
2,15).
Ewangelista
"Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją" (2Tm 4,5).
Ewangelista to zwiastun radosnej, dobrej nowiny. Ostatnie polecenie odchodzącego Pana nakazuje czynić uczniami wszystkie narody
i dotyczy ono wszystkich dzieci Bożych. Każdy chrześcijanin zobowiązany jest do rozgłaszania dobrej wieści o zbawieniu. Jakże
często ludziom wierzącym trudno jest zrozumieć, że ewangelistą jest nie tylko ten, kto staje za kazalnicą i że ewangelizacja
odbywać się ma nie tylko w kaplicy czy w namiocie misyjnym. Opisy nowotestamentowe przedstawiają nam Jezusa i jego uczniów
głoszących Słowo Boże w synagogach, w mieszkaniach, w więzieniach, na ulicach, nad brzegami wód, w górach, w czasie podróży.
"Słowo Boże nie jest związane" - twierdził Paweł i według tej zasady postępował. Na przykład w Atenach, oczekując Sylasa
i Tymoteusza "miewał rozmowy w bóżnicy z Żydami i ludźmi pobożnymi, i na rynku codziennie z tymi, z którymi się
spotykał" (Dz 17,17).
Podobnie ewangelizował Smith Wigglesworth, blacharz z Bradfordu, którego Pan potężnie użył w dziele ewangelizacji. Oto
fragment jego wspomnień: "Idąc drogą miałem zwyczaj rozglądania się za osobą, z którą mógłbym rozmawiać o Panu. Pewnego razu
udaliśmy się z bratem na wycieczkę rowerową. W każdym z tych dziesięciu dni przeprowadziliśmy przeciętnie po trzy dłuższe
rozmowy z ludźmi potrzebującymi zbawienia. Także i mój zawód umożliwiał mi kontakt z wielką liczbą ludzi, z którymi nigdy nie
zetknąłbym się jako kaznodzieja. Moje całe życie zawodowe spędziłem w społeczności z Bogiem. Gdziekolwiek szedłem wykonywać
naprawy blacharskie, starałem się być świadkiem Jezusa. Pewien człowiek, który sprowadził się do Bradfordu, zapytał jakiegoś
kupca, czy nie mógłby mu wskazać dobrego blacharza. - Tak, mogę, ale nie wiem, czy ostoi się pan przed jego religią. Gdy
będziesz go miał w swoim domu jako blacharza, to będziesz też miał jego religię, bo on nie wykonuje swojej roboty bez
równoczesnego wygłaszania kazań. - Dobrze, pomyślał ten człowiek, zaryzykuję. Później dziękował mi z radością za to, że
rozmawiałem z nim o Panu".
Jesteśmy piątą Ewangelią, którą "znają i czytają wszyscy ludzie". Każdy z nas jest potencjalną strzałą ukrytą w Bożym
kołczanie. Musi być ona dobrze codziennie ostrzona, aby przez słowa nasze i życie mogła trafić serca ludzi pozyskując ich dla
Jezusa Chrystusa.
Kazimierz Sosulski