Pilnuj nauki i czytania
Kazimierz Sosulski
Numer ten poświęcamy chrześcijańskiemu kształceniu. Chodzi nam jednak nie o kształcenie zawodowe ludzi zaangażowanych w
pracę na Bożym polu żniwnym. Myślimy przede wszystkim o tym, że wszyscy jesteśmy uczniami Jezusa Chrystusa i stale musimy się
uczyć. Bo Pawłowa zachęta pilnuj czytania i nauki została skierowana przez Ducha Świętego nie tylko do Tymoteusza, ale -
jak całe Pismo Święte - do każdego wierzącego człowieka.
Przeglądając na biurku rzeczy mego Ojca, tuż po pogrzebie, zauważyłem małą książeczkę pt. "Lata podeszłe i starość według
Biblii", autorstwa bp. Kazimierza Romaniuka. Teraz sam ją czytam i ze zdumieniem stwierdzam, że mój Ojciec mimo swoich
ukończonych 82 lat uczył się "samowychowywania do starości" - to tytuł trzeciej, ostatniej części tej książeczki. Więc jednak
nigdy nie ma końca naszego uczenia się życia. Jeśli nasz stosunek do niego jest aktywny, a nie bierny, zawsze jesteśmy w stanie
jeszcze czegoś się dowiedzieć, starać się to przełożyć na praktykę naszego codziennego życia.
Wbrew pozorom współczesne czasy nie sprzyjają uczeniu się. Mimo rozwiniętych technik audiowizualnych, możliwości wirtualnego
wędrowania po muzeach i bibliotekach świata przy pomocy komputera w domu, tak naprawdę człowiek staje się coraz bardziej
leniwy, by słuchać i czytać, zbyt zmęczony i rozproszony, by wnikliwie angażować się w poznawane zagadnienie. Potworny natłok
informacji, ustawiczny stres związany z utrzymaniem się na powierzchni i niepewność jutra sprawiają, że nie mamy sił wsłuchiwać
się uważnie w to, co mają nam do przekazania inni. Spada czytelnictwo książek, wzrastają za to obroty wypożyczalni kaset wideo,
statystyczny Polak przed telewizorem spędza około trzech godzin dziennie. Wracają czasy pisma obrazkowego - alarmują niektórzy.
Alarmują, bo grozi to cofnięciem cywilizacyjnym, lenistwem umysłowym i zubożeniem emocjonalnym.
Spada też czytelnictwo Biblii. Jest ona nadal najlepiej sprzedającą się książkę świata, ale też najbardziej zaniedbaną przez
chrześcijan, gdy chodzi o jej codzienne czytanie. Niektórym łatwiej jest przyswoić sobie dzieje Mojżesza z filmu wideo niż z
lektury Pisma Świętego. Na wielu nabożeństwach chętniej śpiewamy i gramy niż słuchamy Bożego Słowa. Niektórzy znani na świecie
ewangeliści więcej opowiadają o tym, co Bóg im "ostatnio powiedział" niż prezentują to, co On już kiedyś powiedział w swoim
Słowie, co się nigdy nie zmieniło i nadal musi być głoszone, by wielu jeszcze poznało prawdę. Zdarzyło mi się uczestniczyć w
nabożeństwie, gdzie jedyne czytanie Pisma Świętego stanowił fragment na początku wygłaszania kazania. Wcześniej całą godzinę
śpiewano bardzo ubogie w treść pieśni, modlono się o potrzeby ludzi, odbyła się też Wieczerza Pańska bez jednego nawet choćby
odczytania lub zacytowania Biblii! Zaskoczyło mnie to tym bardziej, że było to główne nabożeństwo niedzielne w kilkutysięcznym
zborze zielonoświątkowym w kraju, gdzie akurat przebywałem. Mówię to ze smutkiem i troską, bijąc się przy tym i we własne
piersi, bardziej zdziwiony i przejęty niż skory do osądzania.
Co robić, moi Drodzy? Jak temu zaradzić? Trendów w świecie nie zmienimy. Zeświecczenia nie powstrzymamy. Na modę nie ma
rady. Możemy jednak pilnować samych siebie według zalecenia ap. Pawła: "Do czasu, aż przyjdę, przykładaj się do czytania,
zachęcania, nauki" (1Tm 4,13 BT). Jeśli każdy z nas, ewangelicznych, zielonoświątkowych, charyzmatycznych chrześcijan zadba
o siebie samego pod tym względem, wtedy całe nasze chrześcijaństwo będzie zdrowsze i bardziej przystosowane do zmieniających
się warunków życia. Będziemy solą ziemi, światłością świata i czytelnym listem Chrystusa. Będziemy odpowiedzią na problemy
zagubionego współczesnego człowieka. Nie techniki, metody czy sposoby głoszenia są najbardziej nam teraz potrzebne, lecz
czyste, żywe Słowo Boże poznawane i przeżywane przez nas każdego dnia. Jedynie ono ma moc przemieniania ludzkiego życia,
jedynie ono może pomóc nam wszystkim. Zmobilizujmy się więc każdy z osobna do regularnego czytania Pisma Świętego rano, jeszcze
zanim zerwiemy się z łóżka, zanim usiądziemy do śniadania. Jest to przecież duchowe "śniadanie" dla naszego wewnętrznego
człowieka, w mocy tego pokarmu łatwiej nam będzie stawić czoło problemom dnia. Czy samochodzie nie można włączyć kasety z
czytanym tekstem biblijnym? A w ciągu dnia, w chwili rozterki lub pokusy czy mamy pod ręką "miecz Ducha"? Także wieczorem,
przed zaśnięciem, czy nie warto "zaaplikować" sobie najlepszy środek na uspokojenie - kilkanaście wersetów biblijnych?
Wyraz pilnować oznacza strzec czegoś, czuwać nad czymś, dozorować, doglądać, zajmować się, dbać. Jakże aktualne są
słowa wypowiedziane kiedyś przez Salomona:
Synu mój, zwróć uwagę na moje słowa,
nakłoń ucha do moich mów!
Nie spuszczaj ich z oczu,
zachowaj je w głębi serca;
Bo są życiem dla tych,
którzy je znajdują,
i lekarstwem dla całego ich ciała.
Prz 4,20-22
Kazimierz Sosulski