• W ostatnim numerze
  • Numer 11-12/2008
- © "Chrześcijanin", nr 03-04/1993
Drukuj Wyslij adres A A A  

Autorytet w świetle Bożego Słowa

Kazimierz Sosulski

W obecnych czasach mówi się często o tzw. upadku autorytetów. Rodzice mają problemy z dziećmi, nauczyciele z uczniami, a pracodawcy z tymi, których zatrudniają. Nawet ludzi trzymających ster władzy państwowej nie zawsze otacza powszechny szacunek. Niechęć może być kierowana do nich bezpośrednio, albo pośrednio - to znaczy w kierunku tych, którzy aparat władzy reprezentują. Na ogół nie jesteśmy bardzo zaskoczeni słysząc niepochlebne uwagi o policji czy też o urzędnikach państwowych. Zjawisko, o którym mowa, jest swojego rodzaju znakiem czasów. Pomyślmy zatem, jak my, chrześcijanie powinniśmy się w tej sytuacji zachować. Czego Bóg oczekuje od nas i czego uczy nas Jego Słowo. Spróbujmy uporządkować naszą wiedzę, rozważając czym jest i od kogo pochodzi autorytet.

Rodzaje autorytetu

Przyglądając się światowej polityce, czy też różnym układom społecznym, bez trudu dostrzegamy kto ma nad kim przewagę. Jest oczywiste, że autorytet jaki mają w świecie np. Stany Zjednoczone nie da się nawet porównać z autorytetem takiego kraju jak Albania. Albania postawiona wobec USA zupełnie się nie liczy. Dlaczego tak jest i co o tym decyduje? Mówiąc o znaczeniu państwa na arenie międzynarodowej, mamy na myśli autorytet mierzony według ludzkich kryteriów. Jest on związany z siłą na przykład gospodarczą, militarną - i tylko od tej siły zależy. Gdyby wspomniane Stany Zjednoczone zniszczyły swoje zapasy broni i rozwiązały armię, czy nadal cieszyłyby się tym samym poważaniem? Bądźmy pewni, że w takiej sytuacji, nawet amerykański dolar dużo by stracił na wartości!

Podobne zależności istnieją między ludźmi. Czasami człowiek, który jest np. dyrektorem przedsiębiorstwa doświadcza tego, że niektóre osoby okazują wobec niego lęk, czy nadmierne uniżenie. Jeżeli jednak taki dyrektor przejdzie na emeryturę lub z innych powodów straci swoje stanowisko, ci sami ludzie, którzy kiedyś przed nim drżeli, mogą nawet przestać go zauważać. Tak właśnie często bywa z ludzkim autorytetem, który związany jest ze stanowiskiem, czy stanem posiadania. Jest jak odświętny garnitur, bez którego konkretna osoba staje się kimś przeciętnym, zwyczajnym. Jednak człowiek może mieć autorytet niezależnie od tęgo, czy jest "kimś", czy nie. Decydują o tym inne kryteria. Takich ludzi popiera Bóg. Zobaczmy zatem, kto może liczyć na Bożą przychylność.

W Biblii znajdujemy wiele dowodów na to, że w oczach Bożych liczy się przede wszystkim postawa serca. To nie szata, nie miła powierzchowność, wzrost czy uroda decydują o wartości człowieka. Dla Boga ma znaczenie charakter, osobowość, a więc to, co niekoniecznie rzuca się w oczy.

Kiedy Samuel przyszedł do Isajego, aby jednego z jego synów namaścić na króla, w pewnym momencie znalazł się pod wrażeniem wspaniałej, rycerskiej postaci Eliaba. Pomyślał: "Zapewne ten jest pomazańcem Pana", ale Duch Boży dał jasną odpowiedź: "Nie uważam go za godnego" (1 Sam 16,6-7). Okazało się, że Bóg wybrał na króla niepozornego chłopca. Człowiek może być zaskoczony takim wyborem, ale Pan powołuje tych, którzy mają serce "według serca Bożego".

Samuel szybko to zrozumiał. On, sędziwy starzec, z pełnym szacunkiem podszedł do tego, tak młodego jeszcze, pasterza owiec. Błogosławił go i namaścił na króla Izraela.

Boży autorytet jest inny. Nie tak jak ludzki - związany z tym co zewnętrzne. Nie podlega huśtawkom aktualnej mody. Jakiego rodzaju autorytet miał Jezus Chrystus, kiedy chodził po ziemi? Za tym z pozoru zwykłym cieślą z Nazaretu, szły wielkie tłumy i ludzie poświęcali czas, by słuchać jego nauczania. "Nie miał postawy ani urody, które pociągały nasze oczy, i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać" - czytamy w proroctwie Izajasza (53,2). A zatem co przyciągało ludzi do Jezusa?

Bóg, który jest tak potężny, że nie ma nawet sensu porównywać go z jakąkolwiek potęgą ziemską, opiera swój autorytet nie na sile, nie na przemocy, lecz na miłości.

Jezus przebaczał grzechy, karmił, leczył i pomagał. On przyszedł jako sługa i uczył, że ten kto chce być wielki - musi służyć innym. Nasz Pan zbawił świat ofiarowując samego siebie. Nie próbował robić tego w żaden inny sposób. I chociaż Piotr był zgorszony tą uległością Mistrza, chociaż próbował bronić Go przy użyciu miecza, Jezus pozwolił się związać i pozostał bezbronny w rękach oprawców.

"Ma On mądre serce i wielką moc" wykrzyknął Hiob (9,4). Tak, Bóg używa swego wielkiego miłującego serca, by nas do siebie przyciągnąć. Mocy zaś, używa aby nas ochraniać. W Biblii czytamy, że "mocą Bożą strzeżeni jesteście przez wiarę w zbawienie, przygotowane do objawienia się w czasie ostatecznym" (1 Ptr 1,5). To jest moc, która daje życie, buduje. Bożym celem dla nas jest dobro, świętość, doskonałość. Pan używa swej mocy, aby nas przemieniać, a nie tłamsić, zmuszać czy związywać. I jeśli uda nam się to zrozumieć, zobaczymy też jakiego rodzaju relacje powinny panować między nami, a innymi ludźmi. Relacje zarówno w Kościele, jak i poza nim.

Przełożeni w zborze

Biblia poświęca dużo uwagi przełożonym, którzy zostali powołani do sprawowania opieki nad Bożym ludem. Są oni nazwani "starszymi" (prezbiterami) i niosą szczególną odpowiedzialność. Apostoł Piotr napomina w swoim liście starszych, aby paśli powierzoną "trzodę" - "nie z przymusu lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem" (1 Ptr 5,1-3).

Pasterz nie jest kimś, kto panuje nad stadem, albo sucho, formalnie wykonuje obowiązki urzędnika. Nie jest to ktoś, kto tak jak "książęta narodów" nadużywa władzy lub rządzi samowolnie (Mt 20,25). Starszy zboru powinien z miłością troszczyć się o młodszych i słabszych w wierze braci. Jak ma to zrobić? Nauczając Słowa i służąc jako żywy przykład.

W Liście Piotra czytamy, że starszy ma być wzorem dla trzody. To co głosi, najpierw sam musi wykonywać. Nauczanie dróg Bożych nie jest jedynie odczytaniem poleceń. Spójrzmy na Jezusa: On przyszedł jako ucieleśnione Słowo a nie jak herold, który tylko oznajmia Boży rozkaz. Dlatego właśnie mówimy o odpowiedzialności prezbiterów. Jeśli uczą o prawdzie - muszą sami w niej żyć, jeśli o uczciwości - muszą być uczciwi...

Również sama nauka - duchowy pokarm zboru - musi być biblijnie rzetelna. Bo wystarczy mała niezgodność ze Słowem, z pozoru nieistotna, a po jakimś czasie rozwija się to w poważne odstępstwo. Pastor, prezbiter, odpowiada więc przed Bogiem za to, w jaki sposób pełni swoją służbę. Odnośnie do tej sprawy Bóg nie pobłaża. Autorytet zawsze wiąże się z odpowiedzialnością. Skala wymagań rośnie wraz z zakresem władzy, jakiej Bóg udzielił człowiekowi.

Pamiętamy dlaczego Mojżesz nie wszedł do ziemi obiecanej? Kara spotkała go z powodu małego - zdawałoby się -grzechu, uchybienia. Oto, kiedy uderzył w skałę, nie uwielbił imienia Bożego, zapomniał... To przeoczenie, nieduży błąd, był brzemienny w skutkach. Dla-czego? Ponieważ Pan mierzył Mojżesza miarą przywódcy, wysoką miarą. "Umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony" napisał Paweł (1 Kor 9,27).

Trzoda

Rozważmy teraz, w jaki sposób zgromadzenie powinno traktować prezbiterów. Czy szemrać albo buntować się, jeżeli coś w stojących na czele zboru ludziach, przestało nam się podobać? Przykład takie4 właśnie postawy opisany został - ku naszej przestrodze - w IV Księdze Mojżeszowej, rozdział 16. Oto Korach, Datan i Abiram "zbuntowali się przeciwko Mojżeszowi, a wraz z nimi dwustu pięćdziesięciu mężów izraelskich, książąt zboru powołanych na uroczyste zebrania, mężów znakomitych". Chociaż wyróżnieni przez Boga, owładnięci byli zazdrością i ich serca nie potrafiły odrzucić pokusy. Mojżesz, przewidując tragiczne zakończenie, próbował wpłynąć na nich, aby się upamiętali. Niestety, mężowie ci trwali w buncie.

I gdyby spytać: "Czy zbuntowali się przeciwko Bogu?", ktoś mógłby odpowiedzieć: "Nie". Przecież Korach, Datan i Abiram wyznawali Boga i chcieli mu służyć. To "tylko" przełożeni - Mojżesz i Aaron - stali się adresatami tej rebelii...

Rozumowanie takie, przeprowadzone z ludzkiego punktu widzenia, z pozoru wygląda poprawnie, ale jednak jest fałszywe. Bunt Koracha i mężów, którzy poszli za nim, był buntem przeciwko Panu. Pamiętajmy jak zostali osądzeni: "Ziemia rozwarła swoją czeluść i pochłonęła ich" wraz ze wszystkim co mieli. Bóg surowo odnosi się do buntu przeciw ludziom, którzy działają w jego autorytecie. Traktuje to jako grzech. Nikt inny, jak tylko sam Pan, wyznaczył Mojżesza na przywódcę Izraela. To Pan go posłał i Pan udzielił znaków, aby potwierdzić wybór. Mojżesz i Aaron działali nie w swoim, ale w imieniu Pana Zastępów.

Podobnie ma się rzecz ze starszymi, prezbiterami zborów. Nie jest naszą rzeczą osądzać czy oceniać przełożonych. Zrobi to Bóg. My zaś, winniśmy im modlitwę i posłuszeństwo. "Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę; niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaniem, gdyż to wyszłoby wam na szkodę" (Hbr 13,17).

Posłuszeństwo cnotą chrześcijan

Biblia mówi, że "otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego (Pana Jezusa) przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody" (Rz 1,5). Jeżeli mamy wypełnić to zadanie, jasne jest, że najpierw sami musimy być posłuszni. Pierwszą rzeczą, jaka jest wymagana od chrześcijan, to poddanie Bogu "Ojcu duchów" (Hbr 12,9). Nie oznacza to jednak opozycji wobec autorytetów złożonych na barkach ludzi. Wręcz przeciwnie: powinniśmy szanować i poważać wszelki autorytet.

Jeżeli ktoś ma jeszcze z tym problem - niech pomyśli jak funkcjonuje organizm, ciało. Czy komórka walczy przeciw komórce lub jeden narząd przeciwko drugiemu? Wręcz odwrotnie: jest doskonała współpraca, wzajemne uzupełnianie się. Dzięki temu możemy żyć i zachowywać zdrowie. Lekarzom znane są przypadki, że kiedy jeden organ jest z jakichś przyczyn wyłączony z pracy, inne starają się przejąć jego funkcje. Ciało Chrystusa - czyż nie powinno pracować w ten sam sposób? Obowiązkiem naszym jest noszenie brzemion jedni drugich, i wzajemne budowanie się.

Ale Biblia, która jest wielkim wyzwaniem, gdy chodzi o zalecany styl życia, mówi coś więcej: "Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana" (1 Ptr 2,13) oraz: "Każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim, bo nie ma władzy, jak tylko od Boga (Rz 13,1). Powyższe słowa nie były pisane współcześnie, gdy kwitnie demokracja. Piotr i Paweł umieścili je w swoich listach, kiedy panował Neron, słynny tyran, prześladowca Kościoła. W innych miejscach Bożego Słowa możemy znaleźć więcej napomnień tego typu. Czytamy o uległości wobec pracodawców (Tyt 2,9; Ef 6,5), uległości żon wobec mężów (Ef 5,22-24) oraz dzieci względem rodziców (Ef 6,1).

Właśnie w ten sposób czynił nasz Pan. Jezus był poddany i uległy wielu ludziom: Marii i Józefowi, poborcom podatków, sługom, którzy przyszli Go aresztować. Ale kiedy mówiono: "Nie wolno ci uzdrawiać w sabat", nie okazywał posłuszeństwa. Podobnie nie był cichy i "uległy" widząc tłum handlujący w świątyni. Mimo to Biblia mówi, że Jezus zbawił świat przez posłuszeństwo (Rz 5,19).

Podobnie jak było to w przypadku Jezusa, tak i w naszym - Bóg uhonoruje i nagrodzi szacunek, jaki okażemy przełożonym. Gdy jesteśmy posłuszni, nasz niebiański Ojciec w pełni staje po naszej stronie. Możemy ufać, że On sam zajmie się tymi, którzy wyrządzają nam zło. W dniach, w których "upadek autorytetów" jest tak powszechny, Kościół ma szansę stać się potężnym świadectwem dla świata.

Kazimierz Sosulski

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin".
Przedruk dla celów komercyjnych możliwy jest po uzyskaniu zgody redakcji oraz podaniu źródła.
Do początku strony